Urodził się 7 marca 1934 roku w Osiedlu Staszyców, koło Katerburga w powiecie krzemienieckim na Wołyniu (obecnie terytorium Ukrainy).
Dnia 10 lutego 1940 roku, losy całej rodziny Ottembrajt, odmieniły się na zawsze. Około godziny trzeciej nad ranem, rozległo się, donośne kołatanie do drzwi. Sowieccy żołnierze i towarzyszący im cywil, powiadomili wyrwaną ze snu rodzinę, iż mają tylko trzy godziny na spakowanie niezbędnych rzeczy i przygotowanie do podróży. Rodzice: Maciej i Antonina oraz ich szóstka dzieci: Józia (15), Krystyna (13), Gienek (11), Lodzia (9) oraz bliźniacy Wiktor (6) i Edek (6), ze łzami w czach żegnali się z rodzinnym domem i gospodarstwem. Mama Pana Wiktora ubolewała nad pozostawianymi w stajni zwierzętami. Krowy jakby zdając sobie sprawę z tego co się dzieje, rozpaczliwie mucząc wyrażały swój smutek. Stary sowiecki żołnierz, widząc troskę kobiety o zwierzęta, wyraził zgodę na to, aby po raz ostatni, mogła się z nimi pożegnać.
Pierwszą część podróży w nieznane, rodzina Ottembrajt odbyła saniami. Po około 20 km jazdy, dotarli do stacji kolejowej w Krzemieńcu. Spotkali tam, dziesiątki osób, które podobnie jak oni, zostali umieszczeni w bydlęcych wagonach towarowych i wywiezieni z Polski. Po trzech tygodniach, podróży w nieludzkich warunkach, którą wielu Polaków przypłaciło zdrowiem a nawet życiem, rodzina Ottembrajt dociera na Syberię.
Tak wspomina te wydarzenia z dzieciństwa pan Wiktor:
„Wcześnie rano rosyjscy żołnierze zapukali do drzwi i kazali nam się spakować. Na dwóch saniach-Mama, Ojciec i nas 6-cioro dzieci – ja, moich dwóch braci i trzy siostry”, zawieźli nas na stację kolejową, zapakowali do bydlęcych wagonów i wieźli na północ Rosji, trwało to 3 tygodnie, to była okropna podróż”.
Nowy rozdział swojego życia, rodzina Ottembrajt, rozpoczyna, setki kilometrów od rodzinnego domu, pod kołem polarnym w okolicach Archangielska.
W Rosji, rodzice Wiktora ciężko pracowali. Starszym dzieci , również zostały przydzielone obowiązkowe prace. Młodsze rodzeństwo chodziło do przedszkola. Pan Wiktor często wspominał Boże Narodzenie 1940 roku – „Zebrali nas, wszystkie dzieci do jednego pomieszczenia i zapytali – czy wierzymy w Boga, odpowiedzieliśmy, tak – to poproście waszego Boga o cukierki, (prosiliśmy, ale cukierków nie było). Teraz poproście Batiuszkę Stalina, (podczas gdy prosiliśmy Stalina, sufit się rozsunął i wyleciały na nas cukierki) – w ten sposób uczyli nas że Bóg nie jest dobry tylko Stalin”.
Przyznawanie się do wiary w Boga było zabronione a ci, którzy tego nie przestrzegali, musieli liczyć się z konsekwencjami karnymi. Rodzice Pana Wiktora, którzy byli osobami wierzącymi, modlili się po kryjomu w nocy tak, aby ich dzieci tego nie widziały. Niestety jeden z braci w swojej dziecięcej szczerości wyznał, że mama modli się o to, aby Bóg zabrał ich z Syberii. Została za to skazana na cztery lata pracy w kopalni soli. Komendant obozu, który cenił jej pracowitość zdołał zamieć ten wyrok, na karę chłosty.
W lipcu 1941 roku w Londynie zostaje podpisane porozumienie polsko -rosyjskie, które przeszło do historii jako – Układ Sikorski – Majski. Dokument ten, umożliwił zwolnienie kilkuset tysięcy polskich więźniów, przebywających w radzieckich obozach pracy. Umożliwiał również, formowanie się Armii Polskiej na Wschodzie, pod dowództwem gen. Władysława Andersa.
Dzięki amnestii dla obywateli polskich, rodzina Pana Wiktora opuściła tereny północnej Rosji i udała się w kierunku Morza Kaspijskiego.
Podróż trwała trzy miesiące. Niestety wiele osób, przez panujący wówczas głód i choroby, nie przeżyło tej wyprawy.
Po długiej i wyczerpującej podróży, dotarli do Uzbekistanu. Nowe miejsce pobytu rodziny Ottembrajt nosiło nazwę Karasu.
„Nie było jedzenia, dostawaliśmy tylko 1 kromkę chleba dziennie (20 gram), wyglądaliśmy jak szkielety – jedliśmy wszystko co się ruszało (koty, psy…) pamiętam chodziłem też za lokalnymi mieszkańcami, jak ktoś jadł jabłko to zbierałem ogryzki – czasami czekałem długo na taki moment” – ze smutkiem wspominał Pan Wiktor.
Dzisiaj nikt nie zastanawia się, ile waży jedna kromka chleba, ale wtedy dla Pana Wiktora to było wszystko, co przysługiwało mu na cały dzień. Nie był to pyszny i pachnący kawałek, odcięty z chrupiącego bochenka, ale słabo upieczone ciasto, które było jak glina. Pan Wiktor w swoich małych dziecięcych rączkach, zwijał wtedy to ciasto w kulkę i zastanawiał się, czy zjeść je od razu, czy zostawić na później. Pewnego dnia, gdy schował taki kawałek chleba, pod poduszkę, ktoś mu go zabrał. Nauczony tym doświadczeniem, nie popełnij już więcej takiego błędu.
W Uzbekistanie rodzice Pana Wiktora i jego starsze rodzeństwo, ciężko pracowali, aby zdobyć środki na przetrwanie. Troje najmłodszych dzieci, oddano do polskiego sierocińca. Ich mama ze złamanym sercem zostawiła tam swoje, płaczące pociechy. W ten sposób dała im szansę, otrzymania pożywienia a tym samym przeżycia.
W 1942 r. zostali przetransportowani przez Persję (dzisiejszy Iran) do Indii w okolice Bombaju, gdzie przez okres trzech miesięcy oczekiwali na statek, który miał ich zawieźć do Afryki.
Statkiem „Dundalk Bay” przypłynęli na kontynent afrykański i dotarli do wioski Tengeru w Tanganice – dzisiejsza Tanzania.
W czasie II Wojny Światowej, brytyjska kolonia utworzyła tam dla polskich uchodźców, jeden z obozów przejściowych. Znajdował się on w okolicy miasta Arusha.
Obóz ten, u podnóży góry Kilimandżaro, zamieszkiwało około pięciu tysięcy Polaków.
W czasie podróży do Afryki, Pan Wiktor i jego rodzeństwo zostają rozdzieleni. Na szczęście rodzice i dzieci odnajdują się ostatecznie na terenie obozu w Tengeru. W listopadzie 1943 na świat przychodzi najmłodszy brat – Jaś.
Tak wspominał ten etap, swojego dzieciństwa Pan Wiktor:
”W Afryce chodziłem do polskiej szkoły, nie uczyłem się angielskiego, bo mieliśmy zamiar wrócić do Polski, uczyłem się polskiego i „Swahili” języka lokalnej społeczności, nie przepuszczaliśmy, że kiedyś będziemy mieszkać w Wielkiej Brytanii”.
W 1950 roku angielski rząd wyraził zgodę na wyjazd polskich emigrantów do Wielkiej Brytanii. Najstarsze siostry Pana Wiktora i brat Gienek wyemigrowali do Kanady. On natomiast z pozostałą częścią rodziny, przybyli do Wielkiej Brytanii. Zamieszkali w obozie przesiedleńczym Keevil w Trowbridge. W 1956 r. obóz został zlikwidowany. Za ciężko zarobione pieniądze, rodzina kupiła dom w Southampton (hrabstwo Hampshire). W tym mieście, na jednej z polskich zabaw, poznał swoją przyszłą żonę. Doczekali się dwójki dzieci i wnucząt.
Pan Wiktor Ottembrajt został odznaczony: „Krzyżem Zesłańców Sybiru”, „Krzyżem Zasługi” za dorobek w pracy społecznej, „Złotą Odznaką Honorową SPK”, „Medalem Skarbu Narodowego”, „Kombatanckim Krzyżem Zasługi” oraz Złotą Odznaką Honorową Zw. Inw. Woj. P.S.Z. (Związku Inwalidów Wojennych Polskich Sił Zbrojnych) w uznaniu zasług położonych Dla inwalidów Polskich.
Wiktor Ottembrajt był prawdziwym patriotą. Kochał Ojczyznę i przestrzegał wartości kombatanckich, brał udział we wszystkich uroczystościach narodowych, państwowych, akademiach szkolnych i spotkaniach kombatanckich. Kochał młodzież i chętnie dzielił się z młodymi ludźmi, historią swojego życia. Wspominał im o tułaczce na Sybir i ciężkiej drodze ku wolności. Zawsze uśmiechnięty i pełen radości ducha! Dla nas był po prostu naszym Witkiem. Na zawsze pozostanie w pamięci, lokalnej polskiej społeczności.
Członek SPPW od 1984 – 2020 roku
Cześć Jego pamięci!
“Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości” ~ Jan Paweł II
Autorka tekstu: Krystyna Jenvey – Prezes SPPW Southampton
Współpraca: Anna Basisty – członkini SPPW