Dnia 24 sierpnia w Warszawie obyła się Parada Seniorów. Jeden z uczestników podzielił się z nami swoją relacją z wydarzenia. Dziękujemy panu Andrzejowi Zawadzkiemu za nadesłanie dowcipnego tekstu doprawionego nutką ironii :-), a Was gorąco zachęcamy do przeczytania!
Dorosłem wreszcie do udziału w Paradzie Seniorów. Stosowny wiek to mam już od dawna, ale myślałem wcześniej, że to przemarsz jakichś staruszków podtrzymywanych przez opiekunów, laski, i inne takie tam urządzenia. Przekonałem się teraz, że to nic bardziej mylnego. To radosna defilada ludzi wprawdzie z dużymi PESELami, ale młodych duchem, zapałem, pomysłem na życie, i to wszystko w dodatku demonstrujących publicznie.
Na początku imprezy ktoś zupełnie niepotrzebnie wplótł element polityki do imprezy, ale reakcja zgromadzonych pokazała, że to był zupełnie nieudany zabieg, kompromitujący tegoż delikwenta.
Kiedy widziałem warszawiaków, a nawet obcokrajowców, filmujących nasz przemarsz, pozdrawiających nas z poziomu chodnika, czy balkonu, widziałem w tym nastawieniu raczej podziw i uznanie, a nie drwinę, czy lekceważenie. Może nawet odrobinę zazdrości?
Każda grupa chce się jakoś odświętnie pokazać i wyróżnić. My mieliśmy gustowne parasolki, Ale były grupy w koszulkach i kapeluszach ze stosownymi napisami. Były też grupy z apaszkami, ale tu opór materii był spory: bo jak założyć apaszkę, gdy na szyję założyła pani najładniejsze swoje korale? Niosła więc chustkę w ręce trochę nią wymachując, ale eksponowała opaloną szyję z kilkoma sznurami korali.
Gwiazdą Parady był Krzysztof Krawczyk, który jednak jako ta gwiazda już długo świeci, więc znacznie większe zainteresowanie wzbudzał inny gwiazdor telewizyjny wyspecjalizowany też w reklamowaniu produktu jakże seniorom przydatnego, czyli kleju do protez. Zdjęciom z nim i na jego tle nie było końca. Podobnie jak z uczestnikami pewnego reality show transmitowanego z Ustronia, którzy karnie stawili się na Paradzie w koszulkach ze stosownymi napisami. Pewnie tak mają w kontrakcie zapisane – znajdą miłość, czy nie, koszulki musza nosić, choć wyglądały na trochę wyblakłe. Koszulki, nie uczestniczki.
Kawa była wydawana za kolejnością – za darmo po odstaniu dwóch godzin w kolejce. Pewne rozczarowanie musiała wywołać grochówka bez kiełbasy. Za to, ponieważ była podawana na świeżym powietrzu, była mało uciążliwa dla otoczenia. Wielkim powodzeniem cieszyła się woda z Wodociągów Warszawskich, zdatna – ponoć – do picia w stanie surowym, choć czy to prawda z tą zdatnością, uczestnicy przekonają się na własnych jelitach. Napoje mocniej orzeźwiające seniorzy organizowali sobie, jak widziałem, we własnym zakresie, co wskazuje na ich zdobytą z wiekiem zaradność i pomysłowość.
Ale największe kolejki, listy społeczne, komitety kolejkowe, itp. były przed namiotami do badania ciśnienia i czegoś tam jeszcze, ale czego nie wiem, bo się nie dopchałem. Tak, czy inaczej wszyscy przebadani stanowić będą odciążenie i tak niewydolnego NFZ – gdzie kolejki są jeszcze znacznie dłuższe – bo nikt dobrych wyników nie osiągnął. Więc jutro ustawią się w kolejce do lekarza pierwszego kontaktu, potem do specjalisty i być może przed następną Paradą, za rok, będą już skonsultowani, choć nie wyleczeni, bo to graniczyłoby z cudem.
Tańczono wszędzie, bo DJ Wika porwała wielu, nawet zauważyłem tańczące trio na murku szerokości chyba nie więcej niż trzydzieści cm, choć parkiet ogólny był duży i do tego jeszcze kilkanaście tanecznych kółek zainteresowań wzajemnych.
Super pogoda, radosna atmosfera, dużo uśmiechu – taka była Parada. I tylko piwa, piwa, brak!
Andrzej Zawadzki