Urodziła się 29 lipca w 1928 roku w Józefowie na Zamojszczyźnie.
Pani Nina dorastała w Ordynacji Zamojskich w Puszczy Solskiej. Pochodziła z zasłużonej, patriotycznej rodziny. Po ojcu, oficerze 2-go Pułku Ułanów Legionów Polskich, odziedziczyła zamiłowanie do koni. “Ojciec wyszkolił mnie w jeździe po tatarsku i szacunku do zwierząt, miałam szczęśliwe dzieciństwo do września 1939 roku” – wspomina pani Nina.
Wkroczenie wojsk niemieckich do Polski w 1939 roku, zapoczątkowało Drugą Wojnę Światową. Od tego momentu, życie 11-letniej Niny Mierzwińskiej zmieniło się na zawsze. Niemcy poszukując jej ojca, który był oficerem polskiej kawalerii, spalili ich dom. Bezdomna rodzina skryła się w lasach, w gajówce Hamernia, w Puszczy Solskiej. Pomimo dramatycznych okoliczności sądzono wtedy, że to tylko sytuacja tymczasowa. Wszyscy czekali wówczas na pomoc Francji i Anglii. Sojusznicze zobowiązania, tych krajów wobec Polski, nie zostały jednak wypełnione. Tak wyczekiwana we wrześniu 1939 roku pomoc niestety nie nadeszła.
Od jesieni 1939 roku zaczęła działać na Zamojszczyźnie podziemna organizacja wojskowa. Tak wspomina ten czas Pani Nina: “11 listopada w tym samym roku, razem z bratem składałam przysięgę – Dla Ciebie Polsko! zostaliśmy przyjęci do organizacji bojowej. On wszedł do oddziału dywersyjnego minerów, a ja zostałam łączniczką porucznika “Orszy”.
W latach 1939 -1944 walczyła na Zamojszczyźnie w zgrupowaniu Armii Krajowej majora “Kaliny”. Była bardzo dzielną i wypróbowaną łączniczką -kurierem dowództwa AK. Utrzymywała stałą łączność między oddziałami partyzanckimi, znała każdą ścieżkę w Puszczy Solskiej. Bez względu na niebezpieczeństwo, wyruszała ze swoim meldunkiem, narażając własne życie, aby wykonać zlecone jej zadanie. Terenem, na którym prowadzono działalność partyzancką były lasy: do rzeki San; Józefów, Susiec, Tomaszów i stacje linii kolejowej Zamość.
W swoich opowiadaniach, Pani Nina często wspomina o pomocy jakiej udzielali osobom pochodzenia żydowskiego, którzy szukali u nich schronienia przed łapankami. “Zaopatrywaliśmy ich w broń i uczyliśmy ich przetrwania w warunkach partyzanckich, co nie było łatwe” relacjonuje Pani Nina. Niemcy bardzo często organizowali obławy na Puszczę Solska -nazywali ten obszar “Banditten Gebiet – Terytorium Bandytów”.
Brutalna okupacja nazistowska, przyczyniła się do tego, iż Pani Nina była świadkiem niezliczonych okrucieństw. Sama stawała w obliczu ciągłego zagrożenia własnego życia oraz swoich najbliższych.
Nic już nie było tak jak dawniej, jednak czas grudniowych świąt był dowodem tego jak w każdych, nawet najbardziej ekstremalnych warunkach, polskie tradycje są nadal podtrzymywane: “Głęboko w mojej pamięci pozostały Święta Bożego Narodzenia. W lesie, wokół nas było pełno świerków, wybraliśmy jeden z nich, pierwsze mój brat Bogdan zawiesił na świerku swój automat, za nim brat Janusz a następnie cały ekwipunek partyzancki znalazł się na choince, między pachnącymi szyszkami. Ja przyniosłam jemioły a mama zrobiła dużego anioła z mchu i paproci” –wspomina Pani Nina. Pozostali partyzanci do nich dołączyli, podczas śpiewania kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje…” partyzanci sprezentowali broń.
Dla większości z nich były to niestety ostatnie Święta. W czerwcu 1944 roku na Lubelszczyźnie rozegrała się najkrwawsza w Europie bitwa partyzancka z Niemcami (Akcja Sturwind). W Puszczy Solskiej nastąpiła całkowita zagłada zgrupowania Armii Krajowej z Inspektoratu Zamojskiego pod dowództwem mjr “Kaliny” (E. Markiewicz).
W tragicznych wojennych losach, Pani Niny były też pozytywne doświadczenia. Z dumą wspomina wydarzenia z kwietnia 1944 roku: “Miałam 16 lat, gdy uratowałam życie angielskim pilotom, którzy zostali zestrzeleni przez Niemców, wioząc broń dla Polskiej Armii Podziemnej, samolotem Halifax”. Dnia 23 kwietnia 1944 roku, bombowiec ten wystartował z Brindisi we Włoszech. Transport miał dostarczyć zaopatrzenie dla polskiego podziemia. Niemcy zestrzelili samolot nad rzeką San. Pani Nina poprowadziła 30 partyzantów przez las, aby uratować członków załogi, którzy wyskoczyli z uszkodzonego samolotu, zanim dotarli do nich Niemcy. Osłaniając ich, sama została ranna. Obrażenia spowodowane przez odłamki kul musiały być operowane. Zabieg operacyjny odbył się w lesie. Nie było bowiem w tym czasie, możliwości dotarcia do szpitala.
Członkowie załogi Halifax przebywali z partyzantami przez kilka miesięcy. Ostatecznie zostali oni ewakuowani drogą powietrzną przez ZSRR i bezpiecznie dotarli do Wielkiej Brytanii.
W roku 2002 doszło do niezwykłego wydarzenia. Porucznik Nina Mierzwińska po prawie 60 latach spotkała się z – Charlesem Keen – jednym z członków załogi bombowca Halifax, któremu w 1944 roku uratowała życie. Sierżant Kenn w czasie wojny był pilotem/inżynierem. Spotkanie to miało miejsce w Chichester (Wielka Brytania) przy melodii “We’ll Meet Again” (Spotkamy się ponownie) Very Lyn.
Utwór ten, nie został wybrany przypadkowo. Jest to piękna piosenka z roku 1939, która była bardzo popularna wśród żołnierzy, ich rodzin oraz kobiet, które żegnały swoich ukochanych, wyruszających na wojnę. Słuchano jej, aby podnieść na duchu, tych którzy doświadczali rozłąki z najbliższymi, a jednocześnie dająca nadzieję na ponowne spotkanie (z ang. we’ll meet again).
Pani Nina po licznych przeżyciach wyjechała na stałe do Wielkiej Brytanii i zamieszkała w Southampton.
Została odznaczona Krzyżem Partyzanckim 1939-1945 „Za Polskę, Wolność i Lud”.
Po wielu latach, napisała książkę pt. “Nam nie wolno płakać”, w której przedstawia wydarzenia Drugiej Wojny Światowej i swoje dalsze powojenne losy. Nawiązuje w niej między innymi, do swoich przeżyć z lat młodości.
Jest to niezwykła historia dziewczyny rzuconej w wir wydarzeń, która pomimo tragicznych przeżyć, potrafiła z odwagą walczyć o wolność Ojczyzny.
Na zakończenie chcemy podzielić się z czytelnikami “Głosu Seniora” słowami wiersza Pani Niny z roku 1944. Słowa te napisała na cześć swojego 18-to letniego kolegi partyzanta – Władka Bury z Brzezin, który zginął tragicznie w czasie niemieckiej akcji Sturmwind.
“Ach nie umieraj, gdy kwitną bzy
i śpiew słowika wytryska z zieleni,
Są jeszcze przecież niespełnione sny
i wolny spłacheć Partyzanckiej Ziemi.”
Autorka tekstu: Krystyna Jenvey – Prezes SPPW Southampton
Współpraca: Anna Basisty – członkini SPPW