95- letnia Emma Morosini przybyła do Częstochowy 21 sierpnia br. Pątniczka przez kilka miesięcy samotnie wędrowała z włoskiego miasta Castiglioneone delle Stivierie, pokonując odległość ponad 1000 km. Po przybyciu na miejsce pierwsze kroki skierowała na Jasną Górę, by tu przed Cudownym Obrazem podziękować Matce Bożej za opiekę w czasie pielgrzymowania oraz otrzymane łaski.
Zapytana o cel pielgrzymki, mówiła: – Chciałam ostatnie owoce mojego życia, modlitwy o pokój na świecie, za kapłanów i młodych przynieść tutaj Matce Bożej. Jestem szczęśliwa, że mogę być w tym sanktuarium, które kocham. Następnie wyjaśniła, że 27 lat temu, gdy ciężko zachorowała i nie było szans na ocalenie życia, obiecała Matce Bożej, że jeśli wyzdrowieje, to każdego roku przez 3 miesiące będzie pielgrzymować. I stał się cud. Po 2 latach poczuła się zdrowa i udała się pieszo do Lourdes. A potem pielgrzymowała jeszcze do Fatimy i Santiago de Compostela. Na Jasnej Górze była już wcześniej 2 razy, ale teraz chciała odwiedzić Matkę Bożą po raz ostatni. Jak przyznała, to miejsce zrobiło na niej ogromne wrażenie. – Bardzo mocno przemawia do mnie wizerunek Maryi z poranioną twarzą – podkreślała.
Emma mimo iż z natury jest nieśmiała, odważnie stawiała czoło trudom pielgrzymowania. Korzystała z pomocy dobrych ludzi, którzy udzielali jej noclegu, nakarmili, podwieźli, wskazali drogę. Spała przy parafiach w punktach Caritas lub u rodzin. Codziennie pokonywała pieszo około 20 kilometrów. Kiedy czasem była zmęczona i nie miała sił, by iść dalej, Matka Boża dodawała jej otuchy, mówiąc: „Dasz radę, jeszcze tylko kilka kroków, idź naprzód. Wiem, że jesteś zmęczona”. I kobieta szła dalej, ciągnąć za sobą 20-kilogramowy wózek z niezbędnymi rzeczami.
Włoszka nie ukrywa swojego wieku. Jest świadoma, że w każdej chwili Pan może zabrać ją do siebie, dlatego po raz ostatni chciała pozdrowić Matkę Bożą. – Nie mam już nikogo z rodziny, ani bliskich, ani dalekich, co więc mam robić? Życie jest darem, trzeba z niego korzystać – mówiła.
Skąd u tej kobiety taka niezwykła wiara i odwaga? – Maryja trwa przy mnie, prowadzi mnie za rękę. Nie widzę Jej, ale sercem czuję, jak na mnie patrzy – wyjaśnia. – Jestem Jej córką i Ona mnie prowadzi. Matka Boża kocha wszystkich ludzi. Troszczy się o dobrych i złych. Wszyscy jesteśmy Jej dziećmi. Każdego z nas chce przyprowadzić do Jezusa – mówiła z przekonaniem.
Emma podkreśla, iż wiara jest każdemu z nas potrzebna, gdyż pozwala przetrwać nawet największe przeciwności losu. Dlatego ona gorliwie modli się w intencji młodych, żeby nigdy nie utracili wiary. – Bo jeśli tak się stanie, dokąd będzie zmierzał ten świat? – zapytuje.
Włoszka wzbudziła sympatię i zainteresowanie ludzi, w tym również mediów. Kiedy spacerowała w pobliżu Jasnej Góry, każdy chciał z nią porozmawiać, przytulić, pozdrowić lub przynajmniej zrobić sobie z nią zdjęcie. 95-letnia pątniczka chętnie pozowała do zdjęć i promiennym uśmiechem obdarowywała pielgrzymów.
Halina Bartosiak