Z Syberii pod Monte Cassino
Mój tata Zbigniew Gdulewicz urodził się 22 września 1922 roku w Czarnym Ostrowie w Polsce (obecnie Ukraina). Miał siostrę i 3 braci. Po inwazji na Polskę został przewieziony do obozu pracy na Syberii. Pamiętam, jak mówił, że karmieni byli tylko zupą, chlebem i ziemniakami, a odzież, najbardziej podstawowa, nie chroniła przed mrozami. Jedynym sposobem na przetrwanie była praca. Wspomniał również, że zginęło tam wielu polskich Żydów, nie przyzwyczajonych do ciężkiej pracy fizycznej: bankierów, lekarzy, jubilerów. Wrócił do Europy z Armią Andersa, przez Afganistan, Bliski Wschód, Egipt, a następnie przez Morze Śródziemne do Włoch, gdzie brał udział w kampanii włoskiej, w formacji D-Day Dodgers i znalazł się na Monte Cassino. Zwycięstwo w tej ofensywie miało umożliwić wojskom alianckim wyzwolenie Rzymu. Tata opowiadał mi o niedźwiedziu Wojtku, którego przygarnęli. Traktowali go jak żołnierza i kompana – karmili, bawili się z nim, pili piwo; Wojtek miał nawet swojego, ręcznie zwiniętego papierosa.
Rekonwalescencja
Mój tata był dowódcą czołgu. Kiedyś uderzył w minę lądową – przeżył tylko on i jeden członek załogi. Podczas zawieszenia broni, które miało miejsce co kilka dni, zniesiono go z pola bitwy i umieszczono na statku Czerwonego Krzyża, w pobliżu Malty. Był nieprzytomny przez 6 tygodni, obudził się dopiero w Liverpoolu, w Anglii. Stamtąd przewieziono go do Szkocji, do zamku Culzean w Ayrshire na operację; miał wiele obrażeń, stracił prawą nogę wraz z palcami w lewej stopie. Potem znalazł się w Zamku Taymouth w Perthshire, na Polskim Oddziale Medycznym, gdzie dochodził do zdrowia. Potem kontynuował leczenie w Greywalls Gullane East Lothian (znajdujący się w tym miejscu hotel po wybuchu II wojny światowej został przeznaczony przez rząd na szpital dla wojskowych, rannych w czasie wojny, a dziś ten obiekt znowu pełni funkcję 5 gwiazdkowego hotelu), gdzie poznał moją mamę Mary Drummond. Była Szkotką. Pobrali się. Jednak ojciec został uznany za osobę obcą, bo nie był obywatelem brytyjskim. Nie mógł też bezpiecznie wrócić do Polski, stracił kontakt ze swoją rodziną. Mógł osiąść w Szkocji dopiero wtedy, gdy Wielka Brytania uznała zaangażowanie polskich wojsk w obronie Wysp. Przez wiele lat pracował jako szef kuchni w The Marine Hotel i Royal Hotel w North Berwick.
Mam na imię Ryszart
Była nas trójka rodzeństwa: Irena, Vanda i ja. Gdy ojciec poszedł zarejestrować moje narodziny, popełnił ortograficzny błąd – wpisał Ryszart, zamiast Ryszard; mama przyznała się do tego dopiero wiele lat później. Tata szybko zaprzyjaźniał się z ludźmi, robił wiśniówkę i częstował przyjaciół polską kiełbasą. Uwielbiał wyścigi konne, chodziłem z nim na mecze w Edynburgu. Kiedyś w szkole powiedziałem, że mój tata złamał nogę. Nauczycielka mi współczuła, ale nie było to nic strasznego – tata po prostu wysłał protezę do naprawy… Zostałem wówczas zganiony za konfabulowanie. 13 lat po wojnie, przez Brytyjski Czerwony Krzyż, odnalazła nas siostra taty. Dowiedział się wtedy, że jego mama przeżyła wojnę, ale ojciec i bracia zginęli podczas niemieckiej okupacji. Korespondował z siostrą przez wiele lat. Tato pracował do 55 roku życia. Przeszedł na emeryturę, gdy odezwały się dawne urazy. W wieku 77 lat stracił drugą nogę i poruszał się na wózku inwalidzkim. Ostatnie kilka lat spędził w Domu Opieki Belhaven Dunbar. Tato był wielokrotnie odznaczany medalami za wojenną służbę, w tym Virtuti Militari. Zmarł 26 grudnia 2004 roku, w Boxing Day (2. dzień Świąt Bożego Narodzenia w Wielkiej Brytanii).
Autor: Ryszard D. Gdulewicz
Tłumaczenie z języka angielskiego: Aneta Lolo (Blogerka w Polish Memorabilia in UK)
ARTYKUŁ W WERSJI ANGLOJĘZYCZNEJ:
From Poland to Scotland with General Anders Army
From Siberia to Monte Cassino
My father Zbigniew Gdulewicz was born on 22nd of September 1922 in Czarny Ostrów in Poland (current Ukraine). He had a sister and 3 brothers. When Poland was invaded he was captured and taken to a labour camp in Siberia.I remember him saying that they were fed only with soup, bread and potatoes, and that clothing, the most basic ones, did not protect them from frost. The only way to survive was to work. He also mentioned that many Polish Jews (bankers, doctors, jewellers etc.) perished as they were professional people not used to hard manual labour. He returned to Europe with the Anders Army throughout Afghanistan, Middle East, Egypt, and then across the Mediterranean to Italy where he was part of the Italy campaign or as some reported the D-Day Dodgers, and found himself at Monte Cassino. The victory in this offensive was to enable the Allied forces to liberate Rome. Dad told me about Wojtek the bear who was adopted by Polish soldiers. They treated him as a soldier and their comrade – they fed him, played with him, drank beer; and Wojtek had his own odd woodbine hand rolled cigarette.
Convalescence
My dad was a tank commander. And once he hit a land mine – only he and one other crew member survived. He was lifted during the ceasefire they had every 3 days or so and put on a Red Cross ship near Malta. My dad said he was unconscious for 6 weeks approx. and woke up in Liverpool in the UK and he was then taken to Culzean castle in Ayrshire for surgery to life-threatening injuries; he had lots of injuries, lost his lower right leg along with toes on his left foot. Then he ended up at Taymouth Castle in Perthshire, in the Polish Medical Ward, where he was recovering. Then, he continued his treatment at Greywalls Gullane East Lothian (after WW II breakout the hotel at this place was taken over by the government into a military hospital for the war wounded, and today it is here 5 Stars Hotel again), where he met my mother, Mary Drummond. She was Scottish. They got married. At this point my father was classed as a foreigner because he wasn’t a British citizen. He also couldn’t have returned safely to Poland, and he had also lost all contact with his family. He could have stayed in Scotland when Britain honoured the commitment to Polish allied troops in defense of Great Britain. He worked for many years as a commis chef at The Marine Hotel and The Royal Hotel in North Berwick.
My name is Ryszart
There were three of us siblings: Irena, Vanda and me. When my father went to register my birth, he made a spelling mistake Ryszart (Ryszard), my mum owned up years later. Dad quickly made friends, he brewed cherry vodka and he loved getting friends to try polish sausage. He loved horse racing and I remember going to matches in Edinburgh with him. Once I said at school that my dad had broken his leg. The teacher felt sorry for me, but it was okay – my dad just sent the prosthesis to be repaired… I got told off by the teacher for telling stories!
It was 13 years after the war his sister found him through the British Red Cross.
He found out that his mum survived, but sadly not his father and brothers, who had been killed during the German invasion. They wrote to each other for many years. Dad worked until the age of 55. He retired after his old injuries caught up with him. When he was 77 he lost his other leg and was now in a wheelchair. He spent his last few years in Belhaven Nursing Home Dunbar. Dad was awarded many times with medals for military service, including Virtuti Militari. He died on December 26, 2004, on Boxing Day (the 2nd day of Christmas in the UK).
Author: Ryszard D. Gdulewicz
Translation from English: Aneta Lolo (Blogger at the Polish Memorabilia in UK)